siadom, sąsiedzi — swoim znajomym, znajomi sąsiadów — mieszkańcom bliższych i dalszych wiosek, ci znowu — wszystkim ludziom od morza do morza.
Wkrótce do wsi, zamieszkałej przez rodzinę Didian, przybyło trzech myśliwych. Wszyscy razem jęli opowiadać, że są najszybszymi ludźmi na świecie.
— Nsonsan bolé fali fe, nka den fe![1] — pogardliwie ruszając ramionami, odpowiedział przysłowiem ojciec Didiana, słuchając przechwałek przybyszów.
— Pokażemy, co umiemy! — zawołali myśliwi.
Na tem stanęło.
Pierwszy z przybyszów wziął naczynie i poszedł po wodę. Gdy wyciągnął napełniony „kalebas“[2] wyślizgnęła mu się z rąk laska, którą porwał prąd rzeki. Myśliwy jednak zdążył zanieść wodę do wsi, powrócić, tak prędko, że z tego samego miejsca, gdzie stał przedtem, wyciągnął laskę z wody, ponieważ odpłynęła zaledwie... na długość palca.
Widząc to, drugi myśliwy zapuścił się z ojcem Didian do dżungli i tu wytropił antylopę.
— Teraz uważaj! — zawołał myśliwy i wypuścił w zwierzę strzałę.
Strzała ze świstem pomknęła, lecz łucznik przegonił ją, schwytał uciekającą antylopę, a później pobiegł z powrotem i złapał strzałę w locie.
Przyszła kolej na trzeciego zawodnika.
Ten wyczekał, aż rozpoczęła się ulewa, a wtedy zaczął przebiegać od jednej wsi do drugiej z taką szybkością, że odbył całą drogę pomiędzy dwiema kroplami padającego deszczu.
— Cha — cha — cha! — śmieli się tubylcy, słuchając Delimane. — No i cóż? Z którym z trzech poszedł na polowanie twój Didian?