Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 02.djvu/56

Ta strona została przepisana.

— Wcale — cha, cha! — nie poszedł na polowanie Didian! — zanosząc się od śmiechu, mówił chłopak. — Rodzice nie wiedzieli, któremu z myśliwych oddać pierwszeństwo.
— Opowiedz jeszcze jakąś bajkę, mały Delimane! — prosili słuchacze.
— A jakże! — przekomarzał się chłopak. — Późno już, chcę spać!
— Opowiedz! — rzekł p. Bouys i wcisnął griotowi do uśmiechniętej buzi karmelek.
Delimane zaśmiał się i, głośno chrupiąc przysmak, rzekł:
— Opowiem starą gadkę o tem, jak pewien człowiek, żyjący za czasów królestwa Kaarta, od igły doszedł do tronu.
— O! — wykrzyknęli słuchacze.
— Czy — „o“, czy nie „o“, a właśnie tak się temu człowiekowi przydarzyło! — odparł Delimane. — Posłuchajcie zatem!
— W pewnej biednej rodzinie najmłodszy syn, imieniem Sendiuba, jedząc „kus-kus“, oznajmił, że zmieni igłę na udko kurczęcia, bo już mu zbrzydła kasza bez mięsa. Wszyscy klepali go po ramieniu i śmieli się z niego, nazywając go przebiegłym Maurem. Jednak młodzieniec wynalazł wdowę, która potrzebowała igły. Przyszedł do niej i powiedział:
— Oddam ci tę igłę za udko tłustego kurczęcia.
— Zgoda! — odparła wdowa i dała mu, czego żądał.
Gdy młodzieniec pokazał rodzinie tłuste udko ptaka, wszyscy znowu zaczęli drwić z niego.
— Raz się w życiu trafia na głupszego od siebie! — mówili do niego.
— O nie! — odparł Sendiuba. — Czy wy znacie przysłowie: Ntori na kono-fen be ye digon-ta ye?[1]

— Znamy! — rzekli zdziwieni krewni.

  1. Żaba i zawartość jej żołądka należą do kalao (ptak, żywiący się żabami).