Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 02.djvu/57

Ta strona została przepisana.

— Wiedzcie zatem, że ja jestem kalao, a żaba i jej wnętrzności są — życiem. Ono zaś należy też do mnie. Wezmę od niego wszystko, co zechcę!
— Głupi jesteś i zarozumiały! — zawyrokował starszy brat.
— Co się mówi nad martwym lwem, nie mówi się tego w oczy żywemu! — odpowiedział Sendiuba przysłowiem[1] i dodał:
— Zobaczycie teraz, że za to udko ptasie dostanę konia!
Rodzina zaczęła szydzić z niego, lecz ojciec rzekł:
— Niech robi, co zamyślił!
Sendiuba poszedł i usiadł przy drodze za wsią. Drogą tą ciągnęło wojsko króla. Ujrzawszy wojownika, który ze żnużenia i głodu wlókł się z tyłu, młodzieniec zaproponował mu udko kurczęcia za konia. Wojownik chętnie się zgodził, lecz zjadłszy mięso, uderzył po koniu i uciekł. Sendiuba uśmiechnął się tylko i poszedł do króla.
— Królu! — rzekł młodzieniec. — Tyś mię skrzywdził, gdyż twój wojownik zjadł należące do mnie udko kurczęcia, a obiecanego za nie wierzchowca nie oddał. Żądam sprawiedliwości!
Król kazał wojownikowi oddać wieśniakowi konia.
Po pewnym czasie Sandiuba bez żadnego trudu oddał swego konia za siedem kotów, chociaż cała rodzina była w rozpaczy i wymyślała mu, jak umiała. Jednak młodzieniec postawił na swojem i, zabrawszy swoje koty, wyruszył w świat. Przyszedłszy do kraju, gdzie szczury pożarły króla i zagrażały całej ludności, oznajmił, że odda swoje koty na walkę ze szkodnikami, jeżeli za każdego kota otrzyma jednego silnego i młodego niewolnika.

Rodzina Sendiuba odrazu stała się zamożną, gdyż siedmiu silnych niewolników zorało nowe pola i zebrało obfity urodzaj prosa, arachidów i manjoku.

  1. Mi be fo uaraba su ku na, o te fo a gnaname gnan — la (Moussa Travele, str. 42).