Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 02.djvu/62

Ta strona została przepisana.

Podczas pożarów, niszczących brussę w okolicach Baulé, zachwyci! mnie widok walki, której byłem mimowolnym świadkiem, wypoczywając po polowaniu w cieniu drzew.
Ujrzałem dużego, szaro-brunatnego ptaka, o czarnych końcach skrzydeł i dość długim ogonie. Biegł, wyciągnąwszy naprzód głowę z kilku czarnemi piórami, zwisającemi mu na kark. Widocznie ścigał coś w trawie. Wybiegł nareszcie na wy paloną doszczętnie polanę i tu właśnie odegrała się zażarta walka.
Ptak rzucił się na wroga, którego dojrzałem dopiero wtedy, gdy podniósł się z ziemi. Był to wąż, a gdy nadął i rozszerzył kark, zrozumiałem, że była to jadowita naja. Niby kij, rzucony silną ręką, wąż runął na ptaka, lecz ten przykrywając nogi skrzydłem, jak tarczą, drugiem skrzydłem podbił zdobycz do góry, schwycił ją w powietrzu dziobem i zaczął szarpać.
Zdaleka ptak ten był podobny do żórawia z powodu bardzo długich nóg. Był to „sekretarz“ (Serpentarius secretarius), nazwany tak dlatego, że zwisający czub przypominał zatknięte za ucho pióro... Błaha przyczyna i słabe podobieństwo dla nadania takiej prozaicznej nazwy!
Zapytałem murzynów, jak oni nazywają tego drapieżnika, zdecydowanego wroga wężów.
— Jest to „rumak djabła“! — odpowiedzieli.
To rozumiem! Imię — potężne i proszące się o legendę.
Stanowczo Europa wszystko doprowadza do poziomu mieszczańskiego, arcy-prozaicznego!
— Węże uciekają z okolic, gdzie przebywa małżeńska para „rumaków djabła“ — objaśnił mnie Buru-So.
— One się boją tych zwinnych i odważnych ptaków! — zawołał inny murzyn.
— Siran te saja sa — strach nie przeszkadza śmierci! — zauważył trzeci, uciekając się do przysłowia. — Węże boją się „rumaków djabła“, lecz giną od ich szponów i dziobów, bo ptaki wiedzą, gdzie przebywają