skich czarowników z północnego Uralu, lub przez znachorów sojockich z gór Sajańskich. Pamiętam brzmienie niezrozumiałych zaklęć czarowników mongolskich, wróżących z kości i wnętrzności zwierząt i, chociaż nie mogę tego twierdzić z całą stanowczością, jednak myślę, że, słysząc zaklęcia murzyńskie, odróżniłem w nich znajome, niegdyś już słyszane na żółtym lądzie słowa z „mowy magów“, zrodzonej, być może, w tajnikach świętych, mistycznych „zuguratów“ assyro-babilońskich lub w świątyniach egipskich.
Taki język kryptologiczny, o charakterze magicznym, posiadają liczne w zachodniej Afryce stowarzyszenia tajne. Są to Simo, Do, Kono, Komo i inne, mające swoich najwyższych wtajemniczonych i szeregowych adeptów oraz swój własny rytuał obyczajów i misterjów. Stowarzyszenia te są podobne z organizacji do lóż masońskich; wtajemniczeni używają specjalnych strojów rytualnych, składają swoim fetyszom osobne ofiary, posiadają własne totemy, nieraz stosują jednakowe tatuowanie.
Rola tych tajnych stowarzyszeń jest dotąd, mimo bardzo licznych badań, dość niewyraźna. W każdym razie można teraz twierdzić, że wtajemniczeni tajnych organizacyj, o obliczach, ukrytych pod maską, są nauczycielami młodzieży w dziedzinie tradycyj, znachorstw, obrządków kultu, są bezwzględnymi wrogami nieuczciwych i zaborczych czarowników, przedstawicielami zasad „białej magji“, lekarzami oraz obrońcami i krzewicielami moralności.
Niektórzy francuscy i angielscy badacze nazywają te stowarzyszenia najlepszą policją. Takie brutalne porównanie ma jednak pewne podstawy, gdyż najwyżsi wtajemniczeni śledzą bacznie życie swego szczepu, nieraz w nocy zaglądając do domów tubylców, gdzie, podsłuchując i podpatrując, wykrywają zbrodnie lub występki. Wyrok wydaje stowarzyszenie niezależnie do zwykłego sądu starców, a karę wymierzają wtajemniczeni z całą stanowczością i bezwzględnością.
Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 02.djvu/80
Ta strona została przepisana.