Poryw jej wyraził się w przymusowym zapale, z jakim tubylcy, pod wpływem energicznego gubernatora, p. E. Heslinga, rzucili się do pracy na roli, szczególnie zaś do plantowania bawełny. Jest to kolonja, w której pomyślnie przeprowadzono politykę zniewolenia murzynów do pracy i wytworzenia klasy drobnych kapitalistów tubylczych.
Znowu pozwalam sobie na dalsze klasyfikowanie zwiedzonych kolonij zachodniej Afryki francuskiej. Poznałem Senegal, znajdujący się pod znakiem przymusowej nauki europejskiej i uspołecznienia tubylców; Gwineę — pod znakiem poszanowania tradycyj murzyńskich i pomocy, dawanej im w walce z naturą; Sudan — kraj olbrzymiego wysiłku białej rasy, Woltę — kolonję przymusu do pracy dla dobrobytu ludności.
Tak różne w założeniu systemy polityki kolonjalnej odbywają podróż po tej całej połaci czarnego lądu, nader pouczającą z punktu widzenia poznania psychologji ludów.
Płaszczyzna Wysokiej Wolty zaludniona jest dość gęsto[1] przez różne szczepy tubylcze. Główną masę ludności[2] stanowi szczep Mossi, liczący około 1 800 000 osobników. Resztę stanowią Gurunsi, Lobi, Bambara, Diula, Nioniussé, Nuruma, Bobo, Sissala, Soninké, Peuhl i Twaregowie na północnym wschodzie kolonji, na obszarach, przylegających do Nigru.
Wszystkie te szczepy, z wyjątkiem najstarszych Gurunsi i Bobo, są przybyszami; wyparli oni dawnych posiadaczy ziemi lub pochłonęli ich prawie bez śladu. Nawet Mossi, jedyny w Afryce szczep o prastarej i mocnej organizacji społecznej i państwowej, są emigrantami z południa. Na swojej drodze spotkali oni Minissisów, wchłonęli ich i zagarnęli ich posiadłości. Od tego czasu Minissisy stanowią odrębny, poważny, niemal „magiczny“ klan w społeczeństwie zwycięskich