kapitalik. Znali go jednak nie tylko bogaci, lecz i ubodzy chłopi, których los rzucił na Syberję. Ci nie mogli płacić, ale zato modlili się za niego do Najwyższego. We wsi, gdzie mieszkał, Kowal założył szkołę i zaczął uczyć dzieci. Pracował przez dzień cały, ale męcząca trwoga i ból głęboki nie ustępowały mu z serca. Myśl co chwila powracała do umiłowanej dziewczyny i najgorsze przypuszczenia, że jest chora, lub że umarła, ścinały mu krew w żyłach. W pracy i udręce ustawicznej żyjąc, pewnego razu dowiedział się o wyspie Olchon, o ponurej Tała-Uchuł.
Zrozumiał, że praca w straszliwych warunkach tej wyklętej miejcowości będzie prawdziwie dobrym, miłym Bogu uczynkiem i pochłonie go całkowicie.
— A może — mignęła mu kilka razy myśl — zachoruję tam i umrę...
Ucieszył się na tę myśl i postanowił przenieść się na Olchon, zrobiwszy jednak przedtem wywiad, który tak zdziwił i zatrwożył potworny światek wyspy.
W parę tygodni później kilka łodzi żaglowych, naładowanych różnemi rzeczami, nabytemi przez Kowala, sunęło w stronę Olchonu. Na brzegu