Strona:F. A. Ossendowski - Nieznanym szlakiem (1930).djvu/110

Ta strona została przepisana.

od praktyki lekarskiej, która mu zajęła cały dzień. Wieczorem prowadzono go z chaty do chaty, częstowano i rozpytywano o życie na Olchonie; był więc zmuszony opowiadać o wszystkiem szczegółowo. Chłopi i kozacy za głowy się brali z podziwu. Stary kozak, u którego Kowal mieszkał przed wyjazdem na Olchon, zawołał:
— To już z pewnością, że ty jesteś czarownikiem, bo tak wszystko urządzić z pięciu palcami, to tylko czarownik potrafi! No! No!
Kowal natychmiast ze swojej reputacji czarownika skorzystał. Zaczął opowiadać o nędzy mieszkańców wyspy i o zbawiennym wpływie dobrobytu i pracy na tych ginących w rozpaczy ludzi. Mówił o miłości dla cierpiących, o obowiązku chrześcijańskim i miłosierdziu. Obecny przy tem młody, dość inteligentny i religijnie nastrojony pop tak się przejął słowami studenta, że zwrócił się do chłopów z mową:
— Jesteście bogaci i zdrowi. Życie przed wami stoi otworem, a ci tam, biedacy mogą tylko ułatwić sobie, zrobić znośnem oczekiwanie niechybnej śmierci od straszliwych chorób, trawiących ich ciało. Przypomnijcie sobie o ranach naszego Zbawiciela — Chrystusa, który za ludzi krew swoją oddał, i chociaż w słabej mierze pójdźcie za jego przykładem, bracia i siostry! Dopomóżcie temu dobremu człowie-