Strona:F. A. Ossendowski - Nieznanym szlakiem (1930).djvu/127

Ta strona została przepisana.
VIII.

Przyjechawszy do Irkucka, Kowal stawił się u generała Korfa. Ten spotkał go z serdeczną radością.
— Winszuję, winszuję doktorowi powodzenia! Już wiem o wszystkiem. Zagraniczna podróż! Przyszła znakomitość! Jakże się cieszę! Mam dla pana niespodziankę. Wyrobiłem przez ten czas amnestję dla pana. Jest pan teraz wolny, wolny na zawsze.
Mówiąc to, stary baron objął Kowala i przycisnął do piersi, mrucząc:
— Oby moi synowie byli do pana podobni! Daj to Boże!
Kowal, podziękowawszy generałowi za jego dobroć, rzekł stanowczym głosem:
— Panie generale, mam do pana jeszcze ostatnią prośbę. Chcę powrócić na Olchon... zagranicę nie pojadę... Niech mi pan dopomoże uczynić z Olchonu miejsce ratunku dla tych, których dręczy straszliwa choroba...
Starzec odstąpił parę kroków i jął uważnie, prawie surowo wpatrywać się w zmienioną twarz młodego człowieka. Ale widać, stary generał dobrze znał ludzi, bo oczy wkrótce opuścił, a kąty ust zaczęły mu drgać od wzruszenia.
— Tak... Tak... — szepnął. — Naturalnie... pomogę... Ale przebywać ciągle z temi