Strona:F. A. Ossendowski - Nieznanym szlakiem (1930).djvu/167

Ta strona została przepisana.

W parę minut polem miss Dorota Hoodge zajęła miejsce obok Boba Curty.
Aparat mego przyjaciela latał długo i wysoko, zrobił kilka szalonych i efektownych „looping“, a później najniespodziewaniej w świecie odleciał na południe i skrył się z oczu.
Wypuściliśmy dodatek nadzwyczajny, zapowiadając nową sensację, bo istotnie wyczuwaliśmy ją już każdym nerwem.
Jednak Bob Curty nie powracał i Max Garder napróżno wysiedział na dachu redakcji dobre cztery godziny, wyglądając lotników.
Już słońce zaczęło gasnąć na zachodzie, gdy do redakcji wszedł Bob Curty z miss Dorotą Hoodge.
— Przyjechaliśmy koleją z Shanghaju — rzekł pilot. — Przyszliśmy do redakcji, aby podziękować panom za miłe przyjęcie i oznajmić, że dziś odbył się nasz ślub.
— Tak! — potwierdziła miss Dorota. — Jesteśmy z Bobem stworzeni dla siebie...
Tegoż wieczoru zostaliśmy zaproszeni na kolację weselną do pięknej willi papy Hoodge, gdzie spędziliśmy czas bardzo przyjemnie.
John Coonegh wypił morze whisky co najmniej piętnastu gatunków, Max Garder i inny reporter odurzali się dobremi cygarami, ja zaś dostałem bukiet białych róż — piękny upominek od pani Doroty Curty.