Do hallu wykwintnego hoteliku na Montparnasie wszedł wysoki, barczysty mężczyzna.
Uduchowiona twarz o dużych szarych oczach, to zapalających się wewnętrznym ogniem, to przysłoniętych mgłą marzycielstwa, siwiejąca bródka i niedbała elegancja ubrania odrazu zwróciły uwagę portjera na przybyłego.
Wyszedł z poza lady i spytał:
— Monsieur życzy sobie wynająć apartament?
— Nie! — krótko odparł gość. — Chcę wiedzieć czy tu zamieszkuje rzeźbiarz Grévin i, jeżeli tak, czy jest w domu?
Portjer podszedł do telefonu i po chwili zameldował, że pan Grévin jest u siebie i zapytuje o nazwisko gościa.
— Proszę powiedzieć, że na pana Grévin oczekuje jego stary kolega szkolny — Teodor Martinez! — odpowiedział gość.
W hallu znajdowało się kilkanaście osób.
Posłyszawszy głośne nazwisko sławnego rzeźbiarza, który od szeregu lat brał na wystawach