skrzący śnieg postać kobiety, która, zdawało się, z namiętnym wysiłkiem odrywała się od różowej skały, gdzie jeszcze uwięziona pozostawała fala bujnych włosów.
Po kawiarniach Rotonde, Coupole, i Dôme, po hotelikach i restauracjach Montparnasu szeptano i plotkowano o romansie pięknej Amerykanki Margot i wielkiego Martineza.
Rej w tem wodził jowjalny Grévin rozpowiadający niestworzone rzeczy.
— Przychodzę dziś do nich, stoję przed drzwiami i słyszę głosy. Zapukałem... Nikt nie otworzył. I trwa to już trzy tygodnie! Pomyślcie tylko, chłopcy, trzy tygdonie! Pięknie po takiej awanturze będzie wyglądał mój wielki przyjaciel, sławny Teodor Martinez! W jego wieku to zgoła niebezpieczna przygoda!
— A jak będzie wyglądała Margot? — zapytał jakiś młodzieniec i wykrzywił twarz błazeńską.
— Ona?! — wzruszył ramionami Grévin. — Jak zwykle. Nie po raz pierwszy w tak ekstrawagancki sposób pędzi swój żywot dziewiczy, złotowłosa miss!
Tymczasem w pracowni, Martinez i Margot przeżywali chwile czystego uniesienia.
Oboje służyli sztuce i natchnieniu.
On genjuszem swoim, ona nieskazitelnem, doskonałem ciałem i oddaniem się artystycznemu porywowi artysty.
Strona:F. A. Ossendowski - Nieznanym szlakiem (1930).djvu/186
Ta strona została przepisana.