Strona:F. A. Ossendowski - Nieznanym szlakiem (1930).djvu/20

Ta strona została przepisana.

Towarzysze postanowili wylądować i przygotować się do morskiej podróży. Ocean już dawał się we znaki, gdyż posyłał tu swoje siwe, szumiące bałwany, które z łoskotem i hukiem zalewały płaskie brzegi wyspy.
Umocowawszy na kotwicach łódź, żeglarze urządzili szałas na brzegu, za pagórkami z piasku, i rozpoczęli swoje czynności. Najpierw postanowili cały zapas mąki przerobić na suchary, gdyż mąka nie wytrzymałaby bez szwanku długiej morskiej podróży.
Finlandczyk wpadł na dowcipny pomysł, który był jakiemś echem z życia jego mongolskich przodków. Nie spodziewając się mieć poddostatkiem tłuszczu, potrzebnego dla podtrzymania ciepła w organizmie, postanowił on sfabrykować pożywne, tłuste suchary. Robił to w ten sposób. Razem z Radkiewiczem zabili kilka fok, zdjęli z nich cały tłuszcz i, roztopiwszy go w kotle na ogniu, wrzucali do niego kawałki przyrządzonego ciasta. Gdy ciasto to, przesyciwszy się sadłem, zeschło, nabili temi sucharami worki. Było to pożywienie, którego używają koczownicy-pastuchy w Mongolji północnej, nazywając je „borsuk“. W północnych obszarach Karelji, w Finlandji, a nawet Norwegji i w północnych obwodach Ameryki podobne suchary są w ogólnem użyciu. Była to dobra strawa, gdyż takie suchary, wrzucone do gorącej wody lub herbaty,