Strona:F. A. Ossendowski - Nieznanym szlakiem (1930).djvu/34

Ta strona została przepisana.

ciekawy znajomości z konsulem rosyjskim. Źle przyjęto go też w Królewcu i nie pozwolono bez paszportu wyjechać do Poznania lub Krakowa. Zimnym tonem radzono mu pozostać w Królewcu do czasu, aż będą zebrane o nim informacje w Rosji. Po tej rozmowie Radkiewicz znowu podniósł żagle „Nadziei“ i ruszył w świat. Zdecydował się płynąć do Rosji, podać się za rybaka, który zgubił swoje papiery, i z Rosji przedostać się do Warszawy, a później dalej — zagranicę.
Po kilku dniach przybył do Rewla i siedział cicho, długo nie wychodząc na brzeg, czekając aż baczne oczy policji oswoją się z widokiem „Nadziei“ i gdy nie będzie ona zwracała już na siebie powszechnej uwagi. Po paru dniach jednak był zmuszony wyjść na brzeg. Ledwie uszedł kilka kroków, gdy dogonił go jakiś człowiek w czapce urzędowej i kazał mu iść za sobą. Radkiewicz poszedł i wkrótce znalazł się w urzędzie policyjnym.
— Ty — Bohdan Radkiewicz? — krzyknął do niego jakiś urzędnik.
Nieoczekujący tego żeglarz bez namysłu odparł:
— Tak...
— Toś ty uciekł z Syberji i opowiadał w Wardo, Bergenie i Kopenhadze, że objechałeś całą Azję oceanem i teraz przybyłeś tu?