i pewny, że z Rosji się wyrwie i upragnioną wolność odzyska.
W takim nastroju spokojnym i pogodnym spędził Radkiewicz kilka dni w więzieniu w Rewlu. Czuł się doskonale, tylko jeść nic nie mógł i z trudem wstawał zrana z łóżka; pił dużo wody, trawiony jakąś wewnętrzną gorączką.
Przez sen wołał Lindensztadta i Lisowskiego, bełkotał coś o żaglach, sterze i fokach, modlił się i mruczał śpiewki, przychodzące mu do głowy.
Wreszcie w otoczeniu żandarmów wsadzono go do wozu i odwieziono do Petersburga. Przez całą podróż gorączka nie porzucała steranego nadludzkim wysiłkiem ciała Radkiewicza, ale pozostawał wciąż pogodny, wesoło rozmawiał i żartował ze strażą, zabawiając ich opowiadaniami ze swej podróży. Nawet żandarmi szeptali do siebie, z podziwem kręcąc głowami:
— Takiego bohatera aresztować, zakuć w kajdany i wrzucić do więzienia? No — no!
Dowlekli jednak Radkiewicza do Petersburga, gdzie władze umieściły go w więzieniu, z którego miał być odesłany zpowrotem na miejsce wygnania. Gdy o tem usłyszał Radkiewicz, uśmiechnął się szyderczo i głośno oznajmił:
— To — pomyłka, panowie! Ja na Sybir już nie wrócę. Wyjdę na wolność, do Polski powrócę... Tak! Tak!
Strona:F. A. Ossendowski - Nieznanym szlakiem (1930).djvu/36
Ta strona została przepisana.