Powracał...
Dumał nad tem, co pozostawił poza sobą.
Myśl płynęła leniwie, niby gęsty, mętny potok w kanałach miejskich.
Niechętnie przypominał sobie dzieje swego życia. Dziwił się teraz, że ktoś nazwał je barwiłem, zajmującem, promiennem.
Wzruszył ramionami i uśmiechnął się pogardliwie.
Nikt nie wiedział, że powracał do Norwegji nędzarzem.
W sercu przywoził ze sobą pustkę. Zdawało mu się nawet, że echo samotne tłukło się po wszystkich zakątkach opustoszałego serca.
W duszy przynosił ponury mrok.
Najbardziej jasny promyk słońca nie mógłby przebić czarnej płachty spowijającej duszę jego. Migotliwa błyskawica nie rozświetliłaby ukrytej w duszy ciemności, — czarnej, nieruchomej, skotłowanej lodowatemi podmuchami.
Przyjrzał się sobie w lustrze.