Przecież widział tyle pięknych kobiet — półnagich i zupełnie nagich, podczas akcji kinowej tulił je w ramionach, nosił, przyciskając do swojej piersi... Ciało kobiece nabrało dla niego znaczenia standartu, jak klasa hotelu, karta dań w restauracjach, jak marka auta...
Podziwiał jednak to olśniewające białe ciało rudej kobiety, skrzące się na tle ciemnego morza, złoto-rdzawe smugi włosów drażniły wzrok jego.
Kobieta tymczasem wdrapała się na skałę i ze szczeliny wydobyła zawiniątko. Rozwiązawszy je, wyjęła koszulę, suknię, pończochy i trzewiki. Szybko się ubrała i, wyszedłszy na ścieżkę, zniknęła na jej zakręcie.
Olaf Wegen nie powrócił do hotelu „Skrzydła mewy“.
Zaczajony czekał na tajemniczą nieznajomą.
Minęło dużo czasu.
Wreszcie ujrzał ją, zbiegającą ze stromych zboczy wysokiego spychu.
Gdy dobiegła do brzegu i zaczęła układać włosy pod czerwoną chustką, Olaf krzyknął:
— Hallo, balio, rusałko!
Drgnęła i obejrzała się szybko.
Spostrzegła nieznajomego mężczyznę, siedzącego za kamieniami, i, zapinając guzik bluzki, zbliżyła się do niego.
Strona:F. A. Ossendowski - Nieznanym szlakiem (1930).djvu/60
Ta strona została przepisana.