Strona:F. A. Ossendowski - Nieznanym szlakiem (1930).djvu/62

Ta strona została przepisana.

nieje... boi się spłoszyć szczęście, lub uczynić nieszczęście jeszcze bardziej bolesnem...
Olaf Wegen milczał długo. Zapytał wreszcie:
— Macie męża, albo kochanka?...
— Jestem dziewczyną... a o kochanka nie wolno pytać! — odpowiedziała z cichym śmiechem.
— Poco płynęliście tu zdaleka? — spytał Olaf.
Zaśmiała się wesoło.
— Dziś niedziela — odparła. — W lecie często przypływam tu z Waagsö.
— Poco? — spytał znowu Olaf.
— Mam tu znajomą — staruchę Blangeström, lecz nie dla niej płynę do Bjärkfjordu...
Umilkła, a po chwili ciągnęła dalej:
— Życie bywa ciężkie lub lekkie, ale strasznie jednostajne. Gdy znuży mnie, postanawiam płynąć te trzy mile... Zmaganie się z morzem, ryzyko... to działa jak mocne wino... potem zawsze mam szacunek dla siebie, że wytrwałam, że jestem dzielna, silna i śmiała... Życie wtedy wydaje się piękniejsze i nie takie nudne... Zjawiają się nowe nadzieje i myśli...
— Popłyniecie teraz na Waagsö? — szepnął Olaf i nagle wstał.
— Tak! Już czas...
— Popłynę i ja z wami! — rzekł bez namysłu.
— A umiecie? — spytała.