Strona:F. A. Ossendowski - Okręty zbłąkane.djvu/118

Ta strona została uwierzytelniona.

Pytała się siebie nieraz, zaglądając do tajników swej duszy: dlaczegoż miałby powrócić do niej Pitt Hardful?
Kogóż miał on szukać na skalistym brzegu Hadsefjordu?
Porała się z myślami długo, uporczywie, ni to z wrogami, ni to z przyjaciółmi nieustępliwymi.
W pewnej chwili przypomniała sobie, że w rozmowie z nią inny Eryk, syn jej męża, po przybyciu na Oestwaago, powiedział niegdyś.
— Gdy północne renifery nie znajdują w tundrze potrzebnego dla życia mchu, dążą na inne miejsca, czasem odległe o setki mil, dążą wytrwale, chociażby na swej drodze miały spotkać zgraje drapieżnych rysi i wilków, lub władców kniei — niedźwiedzi. Gdy nasze norweskie lemingi wyczerpią wszystkie zapasy żywności, — przenoszą się do innych okolic, a nic ich wstrzymać nie zdoła: ani ogień, ani wartkie rzeki, ani wysokie mury i zastępy wrogów! Gdy srebrne łabędzie, wijące swe gniazda na wybrzeżach zawsze zimnego oceanu, poczują pierwszy podmuch północnego wiatru, odlatują bez żalu i trwogi, po tysiąc razy zwalczając śmierć, czającą się wszędzie, aż ujrzą, zalane słońcem lazurowe, ciepłe morze, złociste piramidy i ruiny starych świątyń królewskiego Egiptu! Wielki pęd do szczęścia prowadzi je przez lądy i oceany, a promienny, pełen pociągającego, władnego uroku duch wolności leci przed nimi, jak świetlana zjawa, jak ognisty słup, niegdyś prowadzący wybrany naród przez pustynię jałową, zdradliwą!
Słowa złotowłosego śpiewaka utkwiły nazawsze w pamięci milczącej, cichej rybaczki, żony starego garbusa Waege, i oto nadeszła chwila, w której zrozumiała z brutalną niemal pewnością, że nie ma już pożywienia, jak