chyba, że szare spodnie w kratkę wykluczają rozum i poważny sposób myślenia, moja droga lady Rozaljo?!
— Naturalnie! Naturalnie! — śmiała się lady Rozalja, widząc szczere oburzenie Elzy. — Cóż ci powiedział lord Seebold, który jest bardzo miłym gawędziarzem i, podobno, tęgim historykiem?
— Raczej archeologiem! — poprawiła ją pojednawczym głosem uspokojona pupilka. — Lord Warwick powiedział mi, żebym zbytnio nie zaprzątała sobie głowy wielkoświatowemi stosunkami, bo, oznajmił, mam dość sprawny i samodzielnie myślący mózg, aby się móc zająć czemś bardziej zasługującem na uwagę.
— Czemże to, proszę? — spytała staruszka. — Staje się to całkiem intrygującem, co ci mógł poradzić ten dziwak i trochę, zdaje mi się, manjak?
— Bardzo dobra rada, matko! — poważnie odparła Elza. — Lord Warwick namawiał mnie, abym wstąpiła na uniwersytet. „Pani, — powiedział — posiada znaczne środki i jest samotna, o ile dostarczono mi ścisłych informacyj. Mogłaby więc pani, uzyskawszy dyplom, poświęcić się badaniom historycznym na szerszą skalę, zwiedzając tereny, prowadząc prace archeologiczne i gromadząc materjał, cenniejszy od wszystkich najdowcipniejszych hipotez uczonych teoretyków. W ten sposób będzie pani miała pięknie wypełnione życie i zasługę przed nauką i ludzkością!“
— O, wspaniała rada! — ironicznie zauważyła lady Rozalja.
— Nieprawdaż? — ciągnęła dalej Elza. — Wnet pomyślałam, że gdyby udało mi się zorganizować taką wyprawę i chociażby coś — niecoś dla nauki i tej przesławnej ludzkości uczynić, — znowu koło mego imie-
Strona:F. A. Ossendowski - Okręty zbłąkane.djvu/134
Ta strona została uwierzytelniona.