siedział karę w więzieniu i, wyszedłszy na wolność, zniknął bez śladu. Nikt nic o nim nie słyszał do chwili, aż zamieszkał w rodzinnem mieście, powróciwszy po kilku latach włóczęgi po świecie. Dalsze szczegóły należały już do kategorji domysłów, opartych na oświadczeniu rudego Miguela w tawernie portowej. Autor artykułu rozpowiadał, że prawdopodobnie Pitt Hardful pływał jako sztorman na statku.
— Jakiż to mógł był okręt? — zadawała pytanie „Prawda z lewego brzegu“ i natychmiast dodawała:
— Ze ściśle poufnych źródeł dowiadujemy się, że statek, dowodzony przez Pitta Hardfula, był żaglowym kutrem, trudniącym się procederem przemytniczym oraz handlem żywym towarem, dostarczanym z zapadłych portów Europy do Argentyny i Brazylji.
Bomba pękła i w mieście zawrzało, jak w ulu.
Gdyby Pitt Hardful był istotą wszystko widzącą i słyszącą, ogarnęłoby go zapewne zdumienie.
Bez wątpienia ogarnęłoby, ponieważ w całem opisywanym mieście, jak okiem sięgnąć, nie znalazłby Pitt Hardful człowieka, któryby nie dał wiary rewelacyjnemu odkryciu „Prawdy z lewego brzegu“. Należy jednak dodać, że różni obywatele różnie się do osoby Hardfula ustosunkowali.
Po tawernach, spelunkach portowych i barłogach ludu roboczego, cuchnącego potem, smołą lin, targanem pokładowej posadzki, cebulą i wódką, z uśmiechem dumy szeptano do siebie:
— Patrz — no go! Więzienna szmata, a wybił się i do zaszczytów doszedł, bo nawet gazety o nim piszą i miljonerem nazywają! Eh, gdybyśmy też tak potrafili!
Strona:F. A. Ossendowski - Okręty zbłąkane.djvu/17
Ta strona została uwierzytelniona.