porozmawiać z panią, fru Tornwalsen, wypytać ją o wszystko i opowiedzieć o sobie?
Elza w ciemno szafirowym stroju balowym, odsłaniającym ramiona i ręce, słuchała w zamyśleniu niezadowolonego głosu Pitta, a, gdy skończył i zaczął zapalać papierosa, powiedziała, potrząsając złocistą głową:
— Cóż pan chce? Obowiązki towarzyskie nakładają przykre nieraz jarzmo. Co prawda, pierwszą część życzenia pana mogłabym spełnić natychmiast, bo to nie wymaga zbyt długiego czasu. Mam opowiedzieć o sobie? To bardzo krótka historja! Znudziło mi się siedzieć na Lango, bo, jak pan kapitan pamięta, ciągle marzyłam o innem „prawdziwem życiu“. Kopnęłam się do nauki, zdobyłam maturę, a potem już w Anglji urabiać mnie zaczęła i urabia dotąd moja droga przyjaciółka, lady Rozalja, a w naukach dopomaga radą i kierunkiem poczciwy lord Warwick... To chyba wyczerpuje całokształt przeżytych przezemnie lat po odjeździe pana z Hadsefjordu...
Pitt spojrzał na nią badawczo, a później wzrok swój przeniósł na wzruszoną, chociaż nieco ironiczną twarz lady Steward-Foldew.
— Mój Boże! — rzekł cichym głosem. — Krótka, zbyt krótka jest opowieść pani, fru Tornwalsen! Znałem panią dobrze niegdyś.
— Czyżby tak dobrze? — wyrwało się Elzie prawie namiętne pytanie, a oczy jej spoczęły na kapitanie.
— Tak mi się przynajmniej zdawało... — odparł zmieszany tem nagłem, prawie wyzywającem pytaniem.
— Tem gorzej dla mnie... — szepnęła, lecz znowu potrząsnęła głową, jakgdyby zrzucając ciężar przykrych
Strona:F. A. Ossendowski - Okręty zbłąkane.djvu/178
Ta strona została uwierzytelniona.