Jednak, ponieważ olbrzymi szyper otrzymał rozkaz od „Białego Kapitana“, to raczej napadłby na jakąś flotyllę, wyrzucił za burtę ładunek, statki przywiódłszy do Hawru, niż miałby powrócić do Pitta Hardfula z pustemi rękoma.
Pokręcił się więc jeszcze tydzień i nagle dowiedział się, że stocznia „E. L. Holtz und M. E. Wuertel“ w Hamburgu kończy budowę trzech nowych parowców po dziesięć tysięcy ton każdy. Pomknął więc szyper do Hamburga i tu sprawę ubił.
Teraz stał przed Pittem Hardfulem i meldował tubalnym głosem:
— Muszę mieć natychmiast odpowiedź, sztormanie, bo za godzinę Holtz i Wuertel oczekują mego telefonu. Bierzemy te trzy nowe statki? Oglądałem je — piękne, pojemne i chyba „bieżne“, bo to dla „Express-linji“ budowane.
— Czy dostatecznie mocne? To nie „Express-linja“, lecz północna pływanka, całkiem odmienna ryza, o której zresztą możesz sądzić najlepiej, bo krążysz tam od kilku lat! — mówił kapitan.
— Właściciele przysięgali mi się, że budowali te statki nato, aby mogły pływać do Labradoru i na Alaskę — huczał Skalny. — Zresztą niema innych, zrozumiejcie, sztormanie, niema!
— Bierz, podpisuj umowę, zgódź na akord załogę, aby tylko prędko, bo za tydzień musisz szwartować się w Hawrze! — rzekł kapitan. — W biurze zażądaj czeku, który dla ciebie sporządzą. Bądź zdrów!
Mikołaj Skalny poszedł na stację telefoniczną, a obok niego biegł Miguel i coś opowiadał, wymachując rękami i potrząsając rudą głową.
Strona:F. A. Ossendowski - Okręty zbłąkane.djvu/214
Ta strona została uwierzytelniona.