jednak, czy są jakieś kamienie węgielne, na których budować mamy każde prawo przez wieki istnienia ludzkości?
— Tak! Prawo ma w założeniu kilka prawd przedwiecznych, stanowiących podwalinę etyki! — odpowiedział natychmiast młody doktór.
— Czyżby etyka była jednakową dla każdego członka społeczeństwa i obowiązującą go? Naprzykład etyka biedaka, kradnącego z głodu, i bogacza, wrzucającego złodzieja do więzienia? — wypytywał Pitt.
— Różnice są pozorne i błędne! — zawołał Ernst Swen. — Pochodzi to stąd, że chrześcijaństwo oskarża Żydów, iż, sfabrykowawszy Talmud, skazili czyste prawo Boga z Synai, a tymczasem wyznawcy nauki Chrystusowej mają nie jeden, lecz dziesięć, sto Talmudów! Jeden — dla rodaków silnych i bogatych, drugi — dla biednych i słabych, Talmud — dla wrogów i inny — dla przyjaciół; Talmud — dla ludzi tej samej rasy i całkiem odmienne Talmudy — dla ludzi żółtych, czerwonych, czarnych, bronzowych i tak dalej i coraz głębiej! Poprawka nad poprawką, nadbudówka nad nadbudówką, coś nakształt gniazda termitów!
— Tymczasem pan twierdzi, że etyka jest jedyna? — zapytał kapitan.
— Twierdzę! — wykrzyknął Swen. — Twierdzę z całem przekonaniem, chociaż dlatego, że aby to zrozumieć, należy myśleć i czuć tak, jak to brzmi w Kazaniu na Górze, kapitanie! Zresztą pan wie o tem lepiej ode mnie, bo pan to przemyślał oddawna i poparł dowodami, zaczerpniętemi z życia, którego ja nie znam... Niestety, ojciec mój nie wypuszcza mnie ze swoich rąk i nalega, abym się stał prokuratorem... chyba
Strona:F. A. Ossendowski - Okręty zbłąkane.djvu/218
Ta strona została uwierzytelniona.