z urządzeniem parowego ogrzewania ich i kanalizacji dla ścieku wody podskórnej. Koloniści pracowali tu krótkiemi zmianami przez całą dobę i roboty posuwały się szybko naprzód.
Wszyscy ci, którzy przebywali w szybie, przekonali się naocznie o bogactwie terenu. Przy przekładaniu rur ogrzewających, przy ryciu studni i basenów do pomp, wydobywano sporo złota.
Rada przedsiębiorstwa ogłosiła już była zamknięcie wszystkich pobocznych sztreków[1] i ort[2] i skoncentrowanie robót wyłącznie w głównym szybie i jego rozgałęzieniach. Rozporządzenie to przyjęto z wielkiem zdumieniem i niezadowoleniem, lecz wszystko pozornie się uspokoiło, ponieważ bogactwo szybu zaimponowało osadnikom.
Jednakże nie wszystkim. Kilku socjalistów-górników porozumiało się pomiędzy sobą, wciągnęło ze dwudziestu innych kolonistów i zaczęło potajemnie eksploatować zamkniętą galeryjkę, głęboko wciętą w zboczach Mgoa-Moa.
Zwykle wychodzili na robotę po skończonym dyżurze, wskazanym w rozkazie dziennym, i pracowali niemal do świtu. Miejsce to było dość odległe od osady i szybu, zresztą górnicy sprawiali się cicho, a całą swoją pracę otaczali tak ścisłą tajemnicą, że przez dwa miesiące nikt nie wiedział o tem, co się dzieje w tak zwanej „ukośnej orcie“.
Tymczasem ludzie, pracujący w niej, wydobyli sporo złota. Ukryte w szczelinie skalnej, przywalonej kamieniami i przysypanej śniegiem, miało leżeć tam do dnia