Strona:F. A. Ossendowski - Okręty zbłąkane.djvu/308

Ta strona została uwierzytelniona.

bądź co bądź niezależnych. Spodziewa się pan, że wyzbędą się oni swego ideału — prawdą czy nieprawdą dojść do bogactwa?... czy pan wierzy w to na serjo? A może to eksperyment tylko?
Pitt, słuchający z opuszczoną głową nagle się ożywił.
— Pan zgadł moją myśl! — zawołał. — Istotnie, robię eksperyment! Zamierzam przekonać się, o ile cywilizacja materjalna zawładnęła duszą ludzką? Wstrętnem mi było opierać mój plan na najnędzniejszych, najbezbronniejszych i zupełnie po bydlęcemu biernych! Chcę spróbować doświadczenia swego na typach średnich, najpospolitszych... Chcę działać dawnemi metodami i wychować ich tak, jak to uczyniłem z byłymi aresztantami, bandytami, złodziejami i bezdomnymi łazikami, jak Kula Bilardowa lub Falkonet. Jeżeli mój eksperyment weźmie w łeb — zrobię jeszcze inną próbę, a w razie niepowodzenia — powrócę do Szkarłatnego Pedro, Cepów, Szubertów, Larków i innych zbrodniarzy, chociaż, powtarzam, czuję wstręt do odnowienia ludzkości z pomocą charakterów zbrodniczych, ciemnych, jak noc!
Wszyscy umilkli.
Pierwszy odezwał się Gérome.
— Chodzi jednak o powodzenie pańskiego eksperymentu, a więc należy wybrać najodpowiedniejsze metody jego urzeczywistnienia! Jedyną, racjonalną metodą jest poparcie swojej myśli i planu siłą. Innej — niema, takie jest moje najgłębsze przekonanie!
— Inżynier Gérome ma słuszność! — z naciskiem powtórzyła Elza Tornwalsen.
— Może przyjdę z czasem do tego wniosku, — rzekł