nych współtowarzyszów pracy i nader ciężkiego życia, raz na zawsze oduczając ich od eksploatowania i wyzysku słabszych i biedniejszych członków stowarzyszenia. Nawet fantastyczna idea obrony praw Samojedów i utworzenia dla nich cywilizowanego państewka — jest tylko na pozór fantastyczną, w gruncie zaś ma służyć wzniosłemu celowi — którym jest użycie znacznej części dużych zysków na rzeczy ogólnoludzkie, a więc wprowadzenie zasady, odrzuconej całkowicie przez egoistyczne, imperjalistycznie nastrojone jednostki i organizacje przemysłowe.
— Kapitan Pitt Hardful zamierza przeprowadzić głęboko sięgającą rewolucję w dziedzinie przemysłu i finansów! — temi słowy zakończył Louis Bertrand swój artykuł.
Kapitan, ucieszony niewymownie, natychmiast zatelefonował do publicysty i otrzymał obietnicę, że ten za godzinę przyjedzie do niego.
Istotnie pan Louis Bertrand przybył we wskazanym czasie.
Był to malutki staruszek z ogromną czupryną siwych włosów i okrągłemi okularami na drobnym, fioletowym nosku. Przez grube szkła świeciły mu się ironją niebieskie oczy, usta krzywiły się co chwila w szyderczym uśmiechu.
— Miło mi jest poznać reformatora społeczeństwa... — zaczął dziennikarz, potrząsając rękę Pitta Hardfula i bez zaproszenia ciskając swoje drobne ciało na wygodny, miękki fotel.
— Panie Bertrand! — odpowiedział ze śmiechem kapitan. — Artykuł pana zażenował mnie, ponieważ
Strona:F. A. Ossendowski - Okręty zbłąkane.djvu/50
Ta strona została uwierzytelniona.