Strona:F. A. Ossendowski - Okręty zbłąkane.djvu/72

Ta strona została uwierzytelniona.

nił zgładzić przeciwnika oszczerstwem lub pozbawieniem możności walki o byt.
Czuł to coraz częściej i wyraźniej i — dlatego, gdy do świadomości jego przypadkowo doszło brzmienie niemal zapomnianego imienia norweskiej rybaczki, przeistoczyło się ono natychmiast w cały świat, niezmiernie drogi, spokojny i promienny.
Nie namyślając się długo, Pitt Hardful pojechał do Saint-Jean-de-Luz.
W drodze jednak opanowały go ciężkie myśli.
Skromna, cicha i chmurna rybaczka, wdowa po garbusie Waage Tornwalsenie, w modnem, wystawnem kąpielisku? Bierze udział w zawodach pływackich, zdobywa jakąś nagrodę, pociąga ku sobie tłumy wielbicieli swoją pięknością, bogactwem i opromieniającą ją chwilową sławą i rozgłosem?
Znał przecież tę kobietę i w pamięci swej przechował raczej nie Elzę Tornwalsen, lecz ogorzałego, wiotkiego, szybko przemykającego się po pokładzie „Witezia“ młodego majtka, Otto Lowego, który narówni z innymi stał przy sztorwale, ryngował cumy, obciągał olinowanie, moknął i szczękał zębami podczas „psiej warugi“, albo też machał tęgiemi pięściami, gdy dochodziło do bójki w tawernie portowej.
Skądże Elzie przyszło do głowy jechać do Saint-Jean-de-Luz, w towarzystwie jakiejś lady Rozalji Steward-Foldew, zajmować kosztowne apartamenty w „Edwardzie VII“ i współzawodniczyć o jakiś puhar za pływanie?
Elza Tornwalsen kochała go niegdyś i przysięgała, że będzie czekać na niego, bo wierzyła, że „biały ka-