Tornwalsen jest wdową i nie jest Angielką, gdyż pochodzi z Norwegji.
— To dziwne! — pośpiesznie wtrącił Pitt. — O ile słyszałem, pani Tornwalsen słynie, podobno, jako piękna kobieta, a tu raptem — wdowa! Jeżeli tak, to w każdym razie ma narzeczonego?
— Myli się pan, drogi panie Roy-Duvergne! — tym samym spokojnym tonem objaśniła lady Rozalja. — Mrs. Tornwalsen nie ma narzeczonego i mieć go nie będzie! Obie jesteśmy „wiecznemi wdowami“, panie Roy-Duvergne!
— Dziwi mnie to niewymownie, bo w naszych czasach wdowy nie zbyt chętnie noszą welon żałobny i nie długo opłakują swych zgasłych władców — zauważył kapitan z cichym śmiechem.
— Myli się pan, panie Roy-Duvergne! — jak automat powtórzyła znowu sędziwa lady. — Nie wszystkie wdowy są jednego pokroju. Ja nie mogę zapomnieć szlachetnego sira Edmonda Harwey-Morton Steward-Foldew, chociaż jestem już starą kobietą, zdążającą do kresu wędrówki ziemskiej...
— Ależ lady Steward-Foldew! — zawołał szczerym głosem kapitan. — Niech Bóg przysporzy pani zdrowia i życia na długie jeszcze lata!
— Dziękuję za dobre życzenia, drogi kapitanie! — uśmiechnęła się dama i wypuszczając małe kółko dymu, mówiła dalej. — Rozpoczęłam od siebie, bo jestem starszym członkiem tego dwuosobowego klubu „wiecznych wdów“. Co do mrs Tornwalsen, to muszę powiedzieć, że ona... już dość dawno odżałowała swego męża... lecz...
— A widzi pani! — przerwał jej Pitt. — Czy nie
Strona:F. A. Ossendowski - Okręty zbłąkane.djvu/87
Ta strona została uwierzytelniona.