Strona:F. A. Ossendowski - Orły podkarpackie.djvu/10

Ta strona została uwierzytelniona.

gniewa z Brzezia w bitwach z witeziami moskiewskimi, gdy to król Władysław brata Witolda zbrojnie wspomagał po pokoju raciąskim, kiedy to Polska i Litwa postanowiły wspólnie przeciwko Krzyżakom stawić czoło.
Chłopicki zgromadził wszystkich osadników na obszernym podwórzu Miklosza przezwiskiem „Niedźwiedź“, gdyż mocny był ów włodyka jak kudłacz puszczański, milkliwy a rozsądny. Miklosz miał nad samym Stryjem zagrodę wielką i mocno obwarowaną z bramą, nad którą widniały rozłożyste rogi tura, od czego i zagrodę Mikloszową Turką przezwali sąsiedzi, a i cały ród — Turkami albo Tureckimi nazywano.
Sam Miklosz raz jeden popiwszy piwa mocno durmannego chwalić się raptem począł, że jego dziad Matjas przed śmiercią synowi powiedział, że dwieście lat temu familia jego, przed Tatarami uchodząc przez ziemię madiarską spod Przemyśla, aż za Maruszę do Wołochów umknęła. Tam Matjas na czarnej ziemi rodnej do możności doszedł i do czci wielkiej, gdyż bronił Wołochów przed węgierskimi drapieżnymi panami i hordami Kumanów i za to otrzymał tam swój znak rycerski „Sas“. Ten to znak stary Matjas dziadowi Miklosza pokazał. Był to półksiężyc z gwiazdami po rogach i strzałą żelazcem ku górze zwróconą, a na prawym ramieniu starucha kraśną farbą klejnot ów był nakłuty misternie.
— Tęsknili Matjas i jego bracia do ziemi przemyskiej, gdzie nasz ród z Mazowsza przybywszy od wieków straż na rubieży polskiej trzymał, i wędrując długo góry wreszcie przekroczyli i tu osiedli na bezpańskiej ziemi… w Beskidzie, by swoje robić — puszczę trzebić i rubieży strzec i bronić — opowiadał Miklosz.
Nie uwierzył Mikloszowi wonczas goszczący u Wańka z Ilnika Stanko z Mrochowa i szydzić począł z „Wołocha“ i „Sasa“, za co „Niedźwiedź“ trzepnął go po