Strona:F. A. Ossendowski - Orły podkarpackie.djvu/13

Ta strona została uwierzytelniona.

ryka pod Lignicą i ciężką z Węgrami przeprawę na Sajo. I Kraków pamiętają, i Sandomierz, i Wiślicę, i Chmielnik! Drogo ich kosztowały te bitwy! Poszczerbiły sobie kły skośnookie sobaki! Inni teraz grożą nam wrogowie — Węgrzy, co napad na Kraków uczynić zamierzają, Ruś naszą, z którą wedle serca żyjemy, zagrabić, bojarów i kneziów ruskich, z Kijowa i Budy judzonych, przeciwko prawowitemu królowi orężnie podnieść i zakutym w żelazo Krzyżakom wojsko z pomocą posłać, gdy wielki i miłościwy król nasz na rozprawę krwawą z nimi pociągnie... Tako to się dziać poczęło, bracia!
Milczeli patrząc na gońca barczyści, surowi, do bitwy ochoczy i skorzy, w bojach zaprawieni od dawna Zawiszowie, Ilniccy, Matkowscy z nad Litmirza, Dzieduszyccy, Jaworscy, Tureccy, Sozańscy, Czołowscy, Bratkowscy, Wieruszowie, Popiele, niedawno z Podłęża przybyli, i inni, których tu osiedlił lub osiedlić im się pozwolił król Łokietek i Kazimierz Wielki, nakazawszy by miecza z garści nie popuszczali i starostów samborskich i stryjskich słuchali, bo ich nad kresowym bitnym ludem polskim, zewsząd tu ściągniętym, wodzami postawili królowie w potrzebie wojennej.
Wreszcie odezwał się Steczko Turecki, przezwiskiem „Berendycz“:
— Woził ja przed trzema niedzielami skóry żubrowe kupcom ormiańskim do Bolechowa. Gadali onczas w karczmie, że w Bubniszczu zbierają się po nocach jacyś ludzie i groty tam po pieczarach kują, topory bojowe i żądła włóczniowe...
— Ano, widzicie, że już się do zdrady i buntu sposobią, chociaż królowej Jadwidze — świeć, Bożycu, nad jej duszą jasną, — na Krzyż i Ewangelię świętą przysięgali wierność!