Strona:F. A. Ossendowski - Orły podkarpackie.djvu/52

Ta strona została uwierzytelniona.

nie opowiadali o bitwach starsi włodyki podkarpaccy, których jeszcze Spytko z Melsztyna i Krystyn Dziordź prowadzili na boje i dalekie wyprawy.
Tymczasem możny Zawisza z Garbowa, przesławny Sulimczyk, o którego pomoc trzech ubiegało się królów, odwiedzał sadyby włodyków, ze starcami i niewiastami długie i proste prowadząc rozmowy.
Wszedł kiedyś niby przypadkiem do dziedziny Janka Zawiszy, gdzie spotkała rycerza Oluchna i za kolana go objęła z czcią.
Przysiadł się Sulimczyk do stołu i wypytywać jął białogłowę o męża, o schedę, krowy, owce i inny dobytek, a gdy Jankowa rozgadała się o wszystkim obszernie, rycerz zerknął ku siedzącemu przy kominie Andrzejkowi i powiedział twardym głosem:
— Chwalić Najwyższego — dobrze wam się dzieje, matko, na tych puszczańskich kujawach — dobytek macie piękny i sług kupę, tedy ubytku nie będzie, jeśli wam syna, tego ot tam orlika, Andrzejka, ze sobą na naukę bitewną zabiorę do Garbowa, czy tam do Lipy! Bo to widzicie, mam ja oko nieomylne, gdyż tylu już ludzi rycerskich oglądało ono i tu i na obczyźnie. Przeto wiem, że z waszego malca i z tych tam jego druhów na schwał porobię rycerzy, co nie tylko Ojczyzny bronić potrafią z pożytkiem, ale i w innych krajach, w turniejowych okolach Ojczyźnie miłej niemałej sławy przysporzą. Osiłki to, powiadam wam, cna Janowo, osiłki śmiałe, zadzierżyste i zuchwałe! Takich nam oby najwięcej ziemia nasza święta rodziła! Ja wam powiadam istą prawdę...
Tylko tyle powiedział Sulimczyk, ale Oluchna dopowiedziała sobie reszty. Przecież nie darmo Suchowilczanką była, co w żyłach gorącą, rycerską czuła krew. Pochyliła się w milczeniu przed możnym wojownikiem i szepnęła: