Strona:F. A. Ossendowski - Orły podkarpackie.djvu/58

Ta strona została uwierzytelniona.

Krystyn podniósł głowę i rzekł z mocą:
— A gdybym się nie doczekał, tedy i tak wiem, że sławą się okryje oręż lechicki!
Tego samego wieczora przybył od pana Pawła Herburta młody chorąży Jur z Rybotycz z wieścią, że nazajutrz w południe chorągiew do Garbowa przybędzie.
Jako też przybyła. Nieduża to była wprawdzie ta chorągiew własna pana Pawła Herburta. Ze dwieście może koni liczyła, ale okryta za to znakomicie. Nie pożałowali na nią trzosów ani pan Herburt z Felsztyna, ani szwagier jego, pan Marcin Kmita z Oporca i Dukli. Lud pancerny, nie młody już, lecz w wielu bitwach wypróbowany, sami dawni i nowi osadnicy wojenni, ręką zabiegliwych gospodarzy Polski rozrzuceni po rubieży górskiej — z takich to wojowników panowie na Felsztynie i Oporcu chorągiew swoją utworzyli i słusznie spokojni o nią byli. Poza samymi panami komendę w niej mieli noszący chorągiew Jur z Rybotycz, Waśko Turecki, brat „Niedźwiedzia“ — tego, który na „kniaziowaniu“ — sołtysostwie pozostał, Jan Dzieduszycki, Zanko Kulczycki i Szymek Jaworski — ten, któremu Spytko z Melsztyna niegdyś sygnet swój z krwawnikiem podarował za odwagę. Każdy z nich dowodził kilkoma glewinami[1] kiryśników[2]. Chłopaki odnaleźli swoich ojców w szeregach. Janko „Łysy“ Zawisza i Eliasz Popiel za głowy się złapali ujrzawszy swoich synów, a Daniel Jaworowski, gdy przed nim stanęli nieco niespokojni Bogdanko i Raszko Komarniccy, poznawszy mocno na dworze Garbowskim zmienionych siostrzeńców, podniósł ramiona jak mógł najwyżej i długo powtarzał:
— Bić, bić, bić, bić!...

O tym „biciu“ mruczał aż do wieczora, aż wreszcie dowiedziawszy się od pachołków zawiszowych o przygo-

  1. Glewina — część chorągwi.
  2. Kiryśnik — wojownik w kirysie, czyli w pancerzu.