Strona:F. A. Ossendowski - Orły podkarpackie.djvu/68

Ta strona została uwierzytelniona.

— Czekajcie do rana!
Po chwili pędził już ku kwaterze, gdyż oboźny trąbił na zbiórkę.
Stojąc w szeregu nie słuchał co mówi do chorągwi pan Kmita i mruczał do przyjaciół:
— No-no, ja wam powiadam, brachy, będzie dziś robota, niczym ta — Użocka, gdzieśmy hajduków setnie przetrzepali!