liśmy się przy parku miejskim; zaczyna się on tuż pod murami Mediny, i pułkownik Pariel zaprosił nas do maurytańskiej kawiarni na podwieczorek. Podano nam doskonałej kawy, lecz, nauczony doświadczeniem z Uzidan, wypiłem tylko jedną filiżankę. Uprzejmy, bardzo oczytany i kochający swoje Marokko, w którem przemieszkiwał przeszło 30 lat, opowiedział nam pułkownik historję Udżdy.
Miasto powstało w X. wieku i było niegdyś stolicą królestwa dynastji Zenetów. Inne marokańskie dynastje zdobywały to miasto kilkakrotnie, aż w XIII. w. sułtani z dynastji Almohadów otoczyli Udżdę mocnemi murami, które zostały zburzone wkońcu tegoż stulecia, lecz wkrótce odrestaurowane, i te właśnie mury wznosiły się tuż obok stolika, przy którym piliśmy wonną kawę brazylijską, przyrządzoną rękoma Marokańczyka.
Po podwieczorku poszliśmy do Mediny. Niedaleko od bramy Bab Sidi Aissa ujrzeliśmy bardzo barwną i porywającą scenę: Spostrzegliśmy znaczny tłum Arabów, otaczających jakiegoś mówcę. Zbiżyliśmy się, aby mu się przyjrzeć.
Pośrodku koła, utworznego przez słuchaczów, zobaczyliśmy młodego, nie więcej niż 30 lat liczącego tubylca. Miał on na sobie długą białą koszulę, przepasaną powrozem; w ręku trzymał kij pielgrzyma. Piękna, natchniona twarz, płomienne oczy, usta namiętnego mówcy, mała, czarna broda i rozwiane, długie włosy, czyniły go podobnym do niektórych obrazów, przedstawiających Jana Chrzciciela, gdy gromił ludzkość, tonącą w grzechach i sprosnościach, i torował drogę Mesjaszowi. Pewno sam Chrystus był podobny do tego Araba wtedy, gdy uniesiony gniewem na obłudnych kupczących, wygnał ich ze świątyni.
Arab wykrzykiwał imiona świętych i mówił namiętnym głosem, podnosząc go do wysokości histerycznego krzyku lub zniżając do gorącego szeptu. Cza-
Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/104
Ta strona została skorygowana.