Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/118

Ta strona została skorygowana.

i nadzwyczajnej odwagi, gdyż ludzie ci muszą poszukiwane skarby wyrywać wprost z gardła złym duchom, demonom i straszliwym potworom. O tych strachach i niebezpieczeństwach szczegółowo opowiadają marabuty i „sekhar“ — czarownicy, szczególnie poważani przez poszukiwaczy skarbów; jednak sami awanturnicy nigdy ani słówka nie pisną o tem, co widzieli w dzikich grotach, podziemiach, w lochach starych „kasb“ i śród zwalisk fenickich, rzymskich i portugalskich miast i zamków. Mówią, że nie wolno o tem rozpowiadać, gdyż skarb nie da się plotkarzowi w ręce, lecz przytem uśmiechają się tak swobodnie, że można się domyśleć, iż żadnych demonów i potworów nigdzie i nigdy nie spotkali.
Wyruszamy dalej. W fałdach Ghiata czają się niewielkie gaje dębowe; okoliczna zaś równina posiada dość dużo pól uprawnych; na spadkach gór pasą się liczne stada bydła rogatego i owiec. Droga długo wije się śród wzgórz. Często spotykamy otoczone drzewami i małemi polami ze zbożem tubylcze wsie, lub duary, czyli grupy namiotów koczowników-pastuchów.
Czarne dzieciaki biegły ku pędzącemu samochodowi, krzycząc radośnie: Ui-luil! Ui-luil!
Dość jednak trochę baczniej im się przyjrzeć, a odbiegają i, zatrzymawszy się, wyciągają w naszą stronę ręce z rozstawionemi palcami.
Jest to pospolite ludowe zaklęcie od „złych oczu“, podobno doskonale działające na poczekaniu. Podaję receptę dla amatorów:
Gdy się podejrzewa kogoś, iż spojrzał „złemi oczami“, przynoszącemi nieszczęście lub chorobę, należy wyciągnąć w jego stronę rękę, złożoną w pięści, nagle wyprostowawszy i wyprężywszy palce, wyrzec krótką formułę:
— Khamsa fi Ainek!
Słowa te po polsku brzmią: „Pięć palców ci w oko!“