Gdy wielki sułtan Muley Idriss II el Azhar kazał zatrzymać się swej awangardzie na szczycie grzbietu Zalagh, ujrzał głęboką kotlinę, pełną roślinności bujnej i pięknej, a przeciętą dwoma rzekami — zaczął pewnego razu swe opowiadanie pewien bard marokański, otoczony tłumem wiernych, wychodzących z cmentarza Bab Fetouh, a mój przewodnik, młody Arab z Fezu, tłumaczył jego wyrazistą mowę.
— Nie wiem, — mówił sułtan, — co pociągało mnie do tego miejsca, o którem nigdy nie słyszałem, lecz które widziałem oczami duszy mojej. Teraz leży oto tu, pod mojemi stopami. Widzę tu ziemię od kresu do kresu, a wydaje mi się w tej chwili, że oto spadł z palca mego wielkiego ojca pierścień, dany mu przez tajemniczego Hendi[1] z potężnem magicznem zaklęciem; złoty pierścień z mlecznym, mieniącym się barwnemi centkami opalem, w wieńcu z ciemno zielonych szmaragdów. Piękne to miejsce i godne potomków świętego Ali, który córę wielkiego Proroka miał za żonę, a ona powiła potomstwo i krew swoją przekazała nam, Idryssydom.
„Sułtan miał twarz natchnioną i pełne zachwytu i szczęścia oczy.
„Zdumieli się wodzowie, otaczający szerifa,[2] zdumiały się hufce rycerzy, zdumieli się imamy, ulema[3]