Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/127

Ta strona została skorygowana.

tykaliśmy handlarzy wodą. Byli to przeważnie murzyni, czy też mieszańcy murzynów z Berberami. Półnadzy, z kawałkiem skóry na biodrach, mieli na plecach duże wory z koziej skóry, z sierścią nazewnątrz. Wory te lśniły się od wody, kapiącej przez wszystkie szwy. Handlarze zaciekle dzwonili w wielkie dzwonki mosiężne i ochrypłemi głosami wykrzykiwali:
— Tessaut! Bared ma![1]
Co chwila podbiegali do murzyna ludzie i z blaszanych kubków chciwie pili wodę. Podobno te kozie wory lepiej nawet przechowują wodę w chłodnym stanie, niż porowate gliniane naczynia, ponieważ mokra, włochata skóra daje dużą powierzchnię dla parowania wody, co oziębia zawartość wora.
Wszędzie słyszymy szmer wody na ulicach. To płyną potoki rynsztokami i znikają nagle gdzieś pod ścianą domu, to szeptem dźwięcznym opowiada jakąś legendę cienka struga wody, tryskająca z otworu w emaljowanych, barwnych kafelkach fontanny, to pluska odnoga, odprowadzona od głównego prądu rzeki Fez; przed wiekami została ona ujęta w podziemny kanał, który wychodzi na powierzchnię ziemi zupełnie nieoczekiwanie, gdzieś, w ciemnej uliczce, ukrytej pod sklepieniami dwuch połączonych ze sobą „dar“, czyli wielkich domów, prawie pałaców, kupców lub starszyzny. Ta arystokracja pochodzi z rodzin szlachetnego szczepu Beni Merin, niegdyś protegującego dynastję Merinidów, o których wdzięczną pamięć przechowuje też w swem sercu, w legendach i historji. Miasto przecina wartka rzeka; w różnych dzielnicach miasta znaleźć można baseny i fontanny. Szczęśliwe miasto, rzucone pośród gołych gór i kamienistych stepów! Poeci dawnych wieków śpiewali na cześć Fezu ody w Mekce, Kairze, Bahdadzie i Kordobie.

„Gród przez Allaha tak umiłowany,
Że dał mu wody źródła niezliczone,
Co pragnienie gaszą i moc nieznaną dają,

  1. Pragnienie! Zimna woda!