Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/132

Ta strona została skorygowana.

Zatrzymaliśmy się w cieniu bramy, przepuszczając majestatycznie kroczące wielbłądy. Szły z podniesionemi głowami, a z dużych oczu zwierząt można było wyczytać przerażenie, mękę i rozpacz.
Patrząc na te olbrzymie zwierzęta o jednym garbie, powolne i pokorne człowiekowi, przypomniałem sobie ich azjatyckich dwugarbnych kuzynów.
Tamte nie mają wyglądu niewolników, pełnych przerażenia i bezgranicznego poddania się woli człowieka-tyrana. Odwrotnie, — baktryjski wielbłąd w pewnych wypadkach i w pewnych okresach nawet się buntuje i rzuca się na swego właściciela. Gdy opowiadałem o tem Arabom i Berberom, dziwili się, gdyż nigdy nie spotkali się u wielbłądów z protestem. Dlaczego istnieje taka różnica w psychice tych dwuch odmian zwierzęcia? Może wielbłąd afrykański został dawniej ujarzmiony od azjatyckiego, i dla niego pozostały tylko rozpacz, męka i lęk? Azjatycki zaś zachował jeszcze pęd do wolności, a ten pęd podtrzymują w nim jego niepodlegli rodacy z pustyni Hami, Gobi i z zachodniego Tsaidamu?
Gdy temi myślami dzieliłem się z Zochną, karawana minęła nas. Hafid prowadził nas dalej, lecz, przeszedłszy bramę, zatrzymał się i rzekł:
— To jest Bab el Maruk, o której istnieje cała literatura arabska i berberyjska, a legendy o tej bramie spotkać można nawet u mieszkańców Sahary i Senegalu. Był tu w zeszłym roku jakiś podróżny i opowiadał, że w europejskich książkach są też poezje o Bab-el-Maruku. Czy to prawda?
Opowiedziałem Hafidowi, że ta brama została uwieczniona w utworach wielu wybitnych poetów w różnych językach.
— To już państwo wiecie o Bab-el-Maruku? — spytał znowu z rozczarowaniem w głosie. — A ja chciałem opowiedzieć wszystko, co w Fezie mówią o tej bardzo starożytnej bramie!