Jakub el Mansur rozkazał pod sklepieniem bramy rozpalić wielkie ognisko i w ciągu kilku dni przypiekał powstańczego wodza, aż wreszcie kazał go spalić na popiół. Wtedy właśnie powstał tu „suk“ koszykarzy, ponieważ Mansur kazał zebrać do koszów popiół ze stosu i posłać go góralom Ghomara, aby wiedzieli, co pozostało po ich wodzu i jego pomocnikach, spalonych razem z nim. Spalono tu w 150 lat później ciało zmarłego w Fezie bardzo dziwnego człowieka. Nazywał się Ibn el Khatib, a był poetą, podróżnikiem, kaznodzieją, historykiem, lekarzem, magiem i posłem sułtańskim w Hiszpanji; resztki jego grobowca można dotąd odnaleźć śród zarośli „karmusse en-usdra“[1] i aloesów. Spalono tu także księgi fałszywego proroka Slimana wraz z jego wysłańcem.
— A te haki w murach? — zapytałem.
— Na nich wieszano głowy, ścięte z wyroku sułtana zbrodniarzom i powstańcom. Plamy ściekającej krwi pozostały, gdyż wżarły się w mur...
Powiedziawszy to, Hafid uśmiechnął się i ciągnął dalej:
— Raz do roku sułtan przybywał przed Bab el Maruk i sądził winnych. Przez cały rok czekali dnia sądu więźniowie, uginając się pod ciężarem kajdan i gnijąc w zaduchu i wilgoci kazamat. Gdy osądzono stu więźniów na stracenie, 99-ty mógł podług prawa obyczajowego żądać ręki córki sułtana. Musiał mieć jednak jakieś zalety, a więc — albo być bardzo bogatym, albo silnym, bystrym w biegu, wprawnym w strzelaniu, lub też pięknie śpiewać lub opowiadać. Taki skazaniec bywał pokazywany królewnie. Jeżeli go nie odtrącała, był uratowany, jeżeli zaś, mimo jego zalet, odrzucała go, wtedy sułtan mówił:
— Nie masz pieniędzy, nie masz szczęścia, masz tylko pchły! Zginiesz!
„Ścinano mu głowę, lecz wieszano ją oddzielnie, na honorowym haku, czasem nawet w żelaznej klatce,
- ↑ Kaktus — figa berberyjska.