Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/157

Ta strona została skorygowana.

kich, zgrabnych kolumnach z pożółkłego już marmuru. W cieniu tych pawilonów wierni czynili przepisane obmywania. Te kioski przypomniały nam piękny pawilon na jednym z „patio“ pałacu Alhambry w Granadzie, brakło tylko rzeźbionych lwów i... łażących wszędzie turystów z kodakami i „Baedekkerami.“ Tuż przy wewnętrznej ścianie minaretu, wzniesionego przez sułtanów Zenet’ów, mieści się jeszcze jeden kiosk z fontanną. Idryssydzi, Almorawidzi, Almohadzi, Merinidzi, Sułtanowie z rodu Saadi — wszyscy coś po sobie pozostawili, uwieczniając swe imiona na murach Karuin, w jej marmurach, fontannach, basenach, strugach szemrzącej wody, w ogromnym ekranie z rzeźbionego drzewa, zczerniałego i zmurszałego, — w ekranie, który przedziela dziedziniec świątyni od wejścia do sali modlitwy. Wszędzie tu zimne, orzeźwiające powiewy, rozkoszny cień, cisza i skupienie; wyżej rozpalony namiot nieba, potoki słońca, świergot ptaków, a tuż za murami — zgiełk i pęd życia w labiryncie handlowych uliczek i wichura myśli tajemnych, śmiałych i zbrodniczych. Te myśli czają się za zamkniętemi, niemal warownemi drzwiami, za misternemi kratami okien w domach starszyzny fezańskiej, miotającej się w sprzecznych porywach politycznych, wstrząsających światem muzułmańskim.
Tak samo jak Bab el Maruk, pociągał mnie Karuin i kilkakrotnie powracałem do niego z niewyraźną nadzieją, iż stanie się coś, co pozwoli mi wtargnąć do tego przybytku wiary i myśli Islamu. Lecz nic się nie zdarzyło, i prawo „horm“ nie zostało złamane. Jednakże jeżeli nie fizycznie, to moralnie udało mi się zajrzeć do bardzo poważnych skrytek świątyni i uniwersytetu zarazem. Już wspomniałem, że spotkałem i poznałem pewnego mułłę i profesora z Karuin. Siedzieliśmy z nim i piliśmy herbatę z miętą u handlarza starożytności i opraw do Koranu. Rozmawialiśmy dużo ze sobą, i Hafid, cały rozpromieniony i uszczęśliwiony z towarzystwa uczonego i, zdaje się, nawet marabut’a, (ponieważ przy