siedmiu lat i trzech tygodni. To pismo ulema innych krajów muzułmańskich częściowo uznali za poważne i zgodne z prawem, lecz inni, szczególnie śród nas, sprzeciwiają się temu, ponieważ Abd-Allah był heretykiem i politycznym awanturnikiem.
— A co imam myśli sam o ósmym okresie i nowym Mesjaszu? — rzuciłem pytanie, niedbałym ruchem zapalając papierosa, żeby nie zdradzić swego wzruszenia i zaciekawienia.
Mułła zamyślił się głęboko, lecz po długiej chwili milczenia rzekł:
— Myślę, że nastał czas, aby wszystkie ludy były wolne i żyły własnem życiem, podług przepisów swej wiary i podług swego prawa. Taki przyszedł czas, Sidi!
— Nie rozumiem — zauważyłem — o jakich ludach mówi szanowny alem[1], przecież są różne ludy, wyznające naukę proroka?
Długo odpowiadał na tę moją uwagę profesor z Karuin, a z jego słów zrozumiałem, że dla Islamu nie istnieją muzułmani nacjonaliści; zna on tylko muzułman tego lub innego kraju, różniących się nieznacznie specyficznem prawem obyczajowem. Nie ma panarabizmu dla Araba, Berbera lub Fellacha, lecz uznają oni patrjotyzm religijny, który w chwili wybuchu zmienia się w panislamizm, a wtedy ogarnia całkiem różne ludy, mieszkające na olbrzymiej przestrzeni od Pacyfiku i Oceanu Indyjskiego, aż do Atlantyku i Morza Śródziemnego. Zrozumiałem też, że agitacja na rzecz wyzwolenia płynęła tu przez Turcję, Egipt i Tripolitanję, a także ku memu zdziwieniu z Paryża, chociaż źródeł profesor naturalnie nie wskazywał, a może nawet sam o nich nie wiedział. Było jasnem, że mój znajomy nie był zwolennikiem ani gwałtownych przewrotów, ani świętej wojny, że nadzieje pokładał w zrozumieniu sytuacji i psychologji Islamu przez białą rasę, która sama powinna była skierować bieg
- ↑ Uczony.