Baszy kongres muzułmański, w którym wzięło udział trzech wysłańców z francuskiej Afryki Północnej, przybyłych w imieniu jakiejś organizacji tubylczej w Paryżu i ośmiu delegatów z Egiptu.
Dowiedziałem się już w Europie, że Amanollach Chan, emir Afganistanu, przyjął koncepcję starożytnego proroka Abd-Allaha i uznał Lenina za Mesjasza ósmego okresu historycznego, uważając się za jego namiestnika w Azji.
Mój znajomy mułła mówił poważnym i smutnym głosem:
— Biali ludzie mają w swej „świętej księdze“ zasady miłości bliźniego, lecz to pozostało tylko na piśmie! Tak! Bo co wy robicie u siebie, ze sobą? Zalewacie swoją ziemię krwią, popełniacie zbrodnie, zabijacie ducha bożego w sobie, walcząc o złoto, o przepych, o władzę nad innemi ludami! Każdy lud powinien żyć podług prawa, włożonego weń przez Allaha. To prawo pozostaje w duszy. Jeden naród powinien pomagać drugiemu, a nie gnębić go. Wasza wiara odeszła daleko od słów proroka Aissa,[1] gdyż u was w swoim własnym kraju silny gnębi słabego, bogacz — biedaka, uczony krzywdzi swą pogardą nieuczonego. U was każdy człowiek jest wrogiem innego. Każdy jest zmuszony przez panujący u was ustrój walczyć o byt, a więc każdy zazdrości drugiemu, w każdym widzi wroga, współzawodnika i ciemięzcę. Nic was w granicach waszych krajów nie łączy, jesteście górą, usypaną z suchego i lotnego piasku! Lada podmuch wiatru i — rozsypiecie się. Ani wspólna wiara, ani surowo przestrzegana moralność, ani nauka nie łączą ze sobą państw europejskich; są one jak budynek, wzniesiony bez wapna, wiążącego cegłę z cegłą, kamień z kamieniem. Prowadziliście wojnę, przerażając świat niechrześcijański swą zbrodnią, okrucieństwem i obłędem; rozpadły się ciała waszych państw, rozpadły się rodziny i społeczeństwa i nie możecie się podnieść, porwani dawnym obłędem. Szliście do naro-
- ↑ Jezusa.