ne sprzeczności, zależne od życia państw ościennych i od różnych wpływów. Niema już ludzi, niema czasu, niema środków na podtrzymanie domów modlitwy, bo armja i polityka pochłaniają wszystko. Tymczasem runięciem niemal, a w każdym razie zanikiem pięknej sztuki andaluzyjsko-maurytańskiej grożą meczety, minarety i medersa nietylko w Fezie, lecz w całem Marokku. Francuzi marzą o podtrzymaniu tych gmachów, mają nawet dla większości z nich opracowane plany robót, lecz zadanie to jest bez porównania bardziej drażliwe i niebezpieczne, niż zmiana systemu zaopatrzenia Fezu w wodę.
Przy panującym nastroju najlepsze nawet i całkiem bezinteresowne zamiary mogą pociągnąć za sobą nieoczekiwane, a nader przykre wypadki. A czas nie śpi i zwalcza trwałe dzieło Idryssydów, Almohadów i Merinidów.
Najbardziej zagrożona jest medersa Attarin, zbudowana przez sułtanów Merinidów i uważana przez muzułman za najpiękniejszy monument, wzniesiony przez tę dynastję i za gmach, jakiego nie pozostawił po sobie żaden z królów. Te same obawy można wypowiedzieć co do medersa i meczetu Bu-Anania.
Zwiedziliśmy ją w drewnianych sandałach, nałożonych na nasze trzewiki. Było to chodzenie niewygodne, z ciągłem spadaniem sandałów z nóg, zataczaniem się i ślizganiem na onyksowych płytach dziedzińca. Bu-Anania otrzymała nazwę od imienia sułtana Merinida Abu Inan, który w 1352 r. kazał wznieść ten gmach, nadając mu wbrew tradycji swoje imię. Medersa, zajmująca olbrzymią przestrzeń i ozdobiona całym przepychem sztuki maurytańskiej, została uwieczniona w dziele starożytnego podróżnika i historyka Ibn Batuta, który twierdzi, że podobnej szkoły nie widział w Syrji, Egipcie, Iraku i w Khorassanie.
Bardzo piękny w swych proporcjach i kolorze jest minaret. Dziwne wrażenie wywierają ciężkie cedrowe fryzy rzeźbione, częściowo spróchniałe. Tu się gnieżdżą
Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/170
Ta strona została skorygowana.