zwykłego na ulicach hałasu i kupy kości baranich, resztek owoców i chleba na miejscu nocnej uczty.
Studenci fezańscy przed kilkunastu laty urządzili taką awanturę, której ślady pozostały na zawsze w Fezie.
Było to tak. Berberowie przechowują kult grot, co im pozostało z czasów, gdy jeszcze w Afryce Północnej nie panowała nauka Proroka. W tych grotach, głębokich szczelinach górskich i podziemnych przejściach mają swe schronisko zmienieni w kamień ludzie, smoki i różne demony. Fez posiada też swoje jaskinie, a w nich prowadzą żebracy życie troglodytów.
Naturalnie, że odwiedzanie i przebywanie w jaskiniach jest rzeczą nader niebezpieczną, gdyż, jak mniemają Berberowie, co chwila grozi tu człowiekowi spotkanie z duchem, broniacym podziemnych skrytek. Tylko brak innego schroniska może zniewolić tubylca do zamieszkania w podziemiach. Ale nawet weseli sceptycy-fezańscy, żebracy obawiają się trochę swoich jaskiń i noszą na sobie talizmany od uroku dych duchów, a pozatem odbywają pielgrzymki ofiarne do groty El-Makta, znajdującej się niedaleko bramy Bab el Khemis. Wyciekają z jej głębin źródła, poświęcone świętym duchom. Tu panuje królowa duchów i demonów Neżma. Przychodzą tu ci, których opętały złe duchy szaleństwa lub choroby, całują ziemię i ściany groty, palą wonności i lampkę oliwną na brzegu tego lub innego źródełka i wręczają kierownikowi bractwa religijnego kilka świec ofiarnych oraz koźlę lub czarnego koguta, zarzynane natychmiast w jaskini przed obliczem niewidzialnej Neżma.[1] Pewnego razu, w jeden z dni bazaru, a więc w poniedziałek lub czwartek, przebrani za żebraków studenci (takie przebranie wobec nędzy tolba nie było oczywiście ani trudne ani skomplikowane!), zaczęli rozpuszczać śród przybyłych do Fezu wieśniaczek pogłoskę, że w grocie El-Makta zjawił się nowy duch, który pomaga kobietom, pragną-
- ↑ Patrz: Westermarck: La Baraka, str. 42—43.