Tuż za Bu-Anania, położoną w pobliżu naszego hotelu aż do bramy Bab Fetuch za rzeką, rozciąga się labirynt niezliczonych wąskich uliczek handlowych. Niektóre z nich są odkryte, a więc zalane słońcem i tylko tam, gdzie pada cień od jakiegoś minaretu, można odetchnąć swobodniej; inne są mniej lub więcej dobrze zacienione dziurawemi płachtami płóciennemi, matami ze słomy, sitowia i prętów wikliny lub oleandrów, albo gąszczem liści, pnących się po ścianach pędów wina. Niby oddzielne oazy pośród niewysokich zabudowań, wznoszą się większe, zawsze ponure gmachy, z tunelami, przebijającemi je, z potokami wody szemrzącej i pluskającej wszędzie i spadającej kaskadami do lochów, gdzie trafiają do podziemnych kanałów i płyną dalej, aż wybiegną gdzieś wprost na ulicę i popędzą jej rynsztokami do rzeki. Są to różne „Dar“ — domy, pałace, prawie zamki warowne, należące niegdyś do starych i bogatych rodzin Kejruańskich, obecnie zaś po części zajęte przez instytucje muzułmańskie i sułtańskie; są to dar Mużles, dar Adiwal, dar Ben Sliman, dar Glaui i inne. Przypominają olbrzymie pająki, siedzące w sieci uliczek handlowych i czyhające na ofiary. Podobieństwo tem większe, że istotnie w niektórych z tych „darów“ mieszczą się więzienia, dom dla warjatów i przytułek dla nieszczęśliwych kobiet. Więzienie zaś marokańskie nie jest ani lepsze, ani gorsze od domu dla obłąkanych, a w przytułku swoim nieszczęśliwe kobiety przechodzą nie mniejsze męki, niż w obydwóch wymienionych miejscach nędzy ludzkiej.
Fez-el-Bali, zająwszy w Islamie, dzięki swej nauce i sztuce, miejsce równoznaczne Konstantynopolowi i Bahdadowi, posiada wszystko w obrębie swych dzielnic. Uczelnie i świątynie, mądrych ulema, bogobojnych imanów, arystokrację o wyrafinowanym smaku artystycznym i wyrobieniu politycznem, a obok nich — przedsiębiorczych fabrykantów i kupców, posyłających swoje wyroby do Sudanu, Senegalu, Egiptu, do murzynów Bantu. Być może, że ta przedsiębiorczość jest dzie-
Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/185
Ta strona została skorygowana.