właściciele ruchomych jadłodajni, przeraźliwemi głosami zalecający swoją kuchnię i specjalne dania; pielgrzymi do Mulej Idrissa i Mulej-Brahima, a nawet opaleni, znękani drogą i trudami hadż, powracający z podróży do Mekki ze śpiewami pobożnemi i orkiestrą, im towarzyszącą; — wszyscy oni wytwarzają chaos dźwięków. Trochę dalej potęgują hałas i zgiełk kłócący się klienci przed domem Sądu Kadiego, lub oszukani przez kupca klienci z dalekich „bled“.[1] Ci, gestykulując, wygłaszają płomienne mowy, oskarżające krzywdziciela o przekroczenie wszelkich praw boskich, a więc „figh“, „akaïd“ i całej czaria. Szczególnie zaś biją oskarżający na „figh“, które tak szczegółowo podzieliło wszystkie czyny wiernych na nadżib, mandub, mubach, makruh, haram, co ujmuje w ramy, niezmienne i mocne, niby z onyksu lub stali damasceńskiej wykute, wszystko, co wielki Prorok przykazał, zalecał i pozwalał, a czego nie zalecał i zakazywał.
— Kupiec jest bogaty i poważany w tem świętem miejscu — woła przybyły z Meknesu Berber-rolnik, wskazując w stronę jakiegoś minaretu, — lecz to błąd mieszkańców Fezu, ponieważ z całego prawa kupiec wybrał dla siebie tylko rozdziały „haram“ i dopuszcza się czynów niedozwolonych, obrażając Proroka i ściągając na siebie i na tych, którzy mają z nim do czynienia, karę Allaha!
— Niech szanowny gość nie udaje „mufti“,[2] bo to Fez, a nie wioska, gdzie więcej mułów i baranów, niż ludzi! — odpowiada kupiec spokojnie, lecz w głębi jego źrenic zapalają się i gasną ogniki.
— Wstyd przynosisz stolicy Mulej Idrissa! — woła, bijąc się w piersi, Berber.
— W Fezie nie słuchają sądów i proroctw wielbłądów! — pada spokojna odpowiedź.
Nowy krzyk klienta, gwar zbiegających się przechodniów, rady, mowy na korzyść jednej i drugiej