Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/198

Ta strona została skorygowana.

że oto on — śmiertelny, grzeszny i słaby człowiek otrzymał od Allaha prawo mówić do niego w chwili, gdy bieg słońca wskazuje czas i miejsce przyjścia Boga. Allah zbliża się i ufa „mumenowi“, i właśnie ta ufność i wiara w bliskość bóstwa jest źródłem jego dumy i ognia jego wiary.
Rzuciwszy raz jeszcze okiem na mury, wejście i część widzialnego wnętrza świątyni, odchodzimy, dzieląc się naszemi wrażeniami. Zgadzają się z sobą zupełnie. Rozrzewniające jest i majestatyczne zachowanie się wiernych, lecz sama świątynia jest zbyt wspaniała, bogata i krzycząca przepychem. Nie jest ona dostatecznie odpowiednim przybytkiem dla Boga — przyjaciela, opiekuna i powiernika każdego żebraka, pielgrzyma, wieśniaka i poganiacza wielbłądów. Godną jest tego przybytku sztuka, lecz nie błyskotliwy, rozpierający go, arogancki przepych mieszczański.
Zmrok zapadł, bo już muezzin dawno zszedł z minaretu Mulej Idrissa, skończywszy nawoływanie do modlitwy wieczornej. Lecz Hafid jest nieubłagany.
— Pokazałem państwu miejsce, gdzie kwitnie wiara: lecz gdzie modły — tam zawsze obok stoi nędza. Ten ponury gmach na prawo — to Dar el Kitun; w nim mieści się przytułek dla nieszczęśliwych kobiet, gdzie rozpacz, choroby, beznadziejność wtłoczone zostały w te stare, popękane mury.
Przechodzimy przez suk ze składami magicznej henny, używanej także do malowania włosów, paznokci i skóry i docieramy do Moristan. Jest to przytułek dla obłąkanych, zbudowany około r. 1350-go za panowania dynastji Merinidów. Straszne to miejsce, sądząc z opowiadania Hafida! Chorzy pędzą tu życie zamknięci w swych celach i trzymani na łańcuchu, przykutym do ściany. Gdy staliśmy przed Moristan, słuchając opowiadania Hafida, z poza murów doszedł nas przeciągły krzyk kobiety.
— Puśćcie mnie, puśćcie mnie! Chcę iść do jaskini, gdzie panuje miłościwa Neżma, królewna dżin-