— zaprotestowałem, wiedząc, że jeszcze mamy przed sobą 14 godzin drogi na „huśtawce“, a więc licząc jeszcze na sugestję.
— Mój drogi, słyszałam już o tem w Almerji! — przerwała mi Zochna i wyraziście spojrzała na mnie.
Mieliśmy trzy godziny czasu, a więc wyszliśmy na brzeg i wybraliśmy się na poszukiwanie jakiejś lepszej restauracji. Znaleźliśmy, czegośmy szukali, spożyliśmy dość dobre śniadanie, a później zwiedzaliśmy miasto. Składa się ono z dwóch części. Stare miasto, zbudowane w XVI wieku, tworzą nagromadzone w nieładzie domy obronne, wciśnięte na szczyt skały, otoczonej potężnym murem. Od podnóża tej skały rozciąga się nowe miasto, również trochę bez planu, lecz mówiące o bogactwie i przedsiębiorczości. Melilla jest jednym z głównych ośrodków zbrojnej potęgi Hiszpanji w Afryce i ważnym punktem przemysłowym.
W niezliczonych kawiarniach, restauracjach i barach tłoczyli się oficerowie i żołnierze. Wszystko to piło kawę, wino i piwo, jadło lody, owoce, paliło i głośno rozmawiało. Zachowanie się wojskowych świadczyło, że jesteśmy już na terenie wojny. W tym tłumie umundurowanych ludzi sunęły owinięte w burnusy postacie Arabów, zaglądały do wszystkich zakątków, wszędzie się wślizgiwały, patrzyły i słuchały.
Niezawodnie liczną rzeszę szpiegów i wywiadowców posiadał Abd-El-Krim, ten szalony wódz Riffa tu, na bruku Melilli.
Wspaniałe samochody mknęły ulicami i zatrzymywały się przed bogatemi domami miejscowych potentatów przemysłowych.
Fenicjanie niegdyś, przed wiekami, zbadali bogactwo półwyspu, gdzie założyli swoją kolonję Rusadir, która przeszła później do Kartagińczyków, po nich do Berberów, a od tych wydarła Melillę z jej okolicznemi bogactwami zaborcza Hiszpanja, płacąc za ten nabytek swoją krwią, aż do doby obecnej. Pokłady rudy ołowiu, cynku i żelaza stanowią bogactwa, pociągające tu
Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/20
Ta strona została skorygowana.