niał cichym głosem Hafid i nagle położył palec na ustach.
Zacząłem się rozglądać i na skrzyżowaniu ulic ujrzałem dziwną scenę. Kilku poważnych kupców w białych burnusach stało pod dużą latarnią, płonącą na rogu uliczki, i otaczało niezwykłą grupę. Trzech zupełnie nagich tubylców, o murzyńskich rysach twarzy, obracało się na wszystkie strony, schylało się, podnosiło ciężki kamień, wyciągało ręce i nogi. Stojący obok nich człowiek, trzymał burnusy nagich ludzi, klepał ich po czarnych karkach, grzbietach i ramionach i cichym, ale podnieconym głosem coś opowiadał. Kupcy macali nogi, ręce i piersi czarnych „Adamów“ i też coś mówili. Hafid pochylił się do mego ucha i szepnął:
— Niech pan usunie się w cień, bo inaczej spłoszymy tych ludzi. Tam, gdzie pan widzi tych gołych, tam się zaczyna Suk El Ghezel, dawny suk niewolników. Koran nie zakazuje niewolnictwa, lecz wymaga dobrego obchodzenia się z niewolnikiem. Chrześcijanie walczą z tem, lecz muzułmanie przechowują ten zwyczaj starodawny. Teraz robią to tylko pokryjomu w Fezie, śmielej — na południu, gdzie rządy sprawują „wielcy Kaidowie“ z Atlasu. Niewolnicy, kupieni w Sudanie i gdzieś głębiej w Afryce, bywają dostarczani tu i sprzedawani. Jeżeli sprzedawany „abd“[1] jest trochę obeznany z naszem prawem, może zażądać kontraktu na termin niewolnictwa, a po terminie — zwolnienia go i uznania za zwykłego obywatela.
— A niewolnice? — zapytałem.
— Tych na rynek nie wyprowadzają, bo się obawiają Francuzów. Ale niewolnice istnieją, tylko sprzedają je z wolnej ręki, i pokryjomu, w jeszcze większej tajemnicy niż mężczyźni.
Obserwowana przez nas grupa ludzi oddaliła się tymczasem razem z niewolnikami, którzy narzucili na siebie swoje łachmany.
- ↑ Niewolnik.